Zamyślenie

Zamyślenie
----

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 6: SPOTKANIE

- Stój, Jareth, zwariowałeś?! - ryknęła z wściekłością Juno. Beetlejuice próbował chwycić Króla za rękę, ale spudłował i został odrzucony silnym uderzeniem o dobre dwadzieścia metrów w bok. Fuknął ze złością, podrywając się z ziemi, a z jego głowy wystrzeliły węże. Nie myśląc nad tym, co robi, dziewczyna wyskoczyła naprzód.
- Przestań! - krzyknęła – To ja, Sara Williams! Opanuj się!
- Sara? - wymamrotał, przystając nagle. Jego oszalałe oczy biegały przez chwilę po całej okolicy, nim zatrzymały się wreszcie na dziewczynie.- Sara. Skąd się tu wzięłaś? I to jeszcze w takim towarzystwie...
Spojrzał z obrzydzeniem na Juno i B.J.'a, który klnąc pod nosem poprawiał ubranie.
- Ktoś musiał ją przeprowadzić przez Piaski Czasu – warknęła Kuratorka – Wracajmy do ogniska, póki nie zgasło. Zimno tu jak cholera.
Jareth posłusznie ruszył za starszą damą i opadł bezsilnie na trawę obok żarzących się głowni. W świetle ogniska prezentował się po prostu fatalnie - nie zostało w nim prawie nic z eleganckiego, dumnego demona którego Sara tak dobrze pamiętała. Jego ubranie wisiało w zakrwawionych strzępach, szyję, ramiona i pierś pokrywały głębokie rany, sprawiające wrażenie śladów po wilczych kłach. Krew zlepiała również długie, jasne włosy, jeszcze dłuższe niż pamiętała, kiedyś lśniące jak metal, teraz szorstkie i matowe.
- Wyglądasz jak szmata do podłogi. I to taka mocno zużyta.- stwierdziła ze złośliwą satysfakcją. Rzucił jej krótkie spojrzenie swych różnobarwnych oczu.
- Mam propozycję: posiedź przez jeden dzień w lochu jako więzień strzyg, a będziesz wyglądać dużo gorzej. Gwarantuję.
- Uwierz mu, mała, to nie był dla niego piknik – Juno przyjrzała się prowizorycznemu rusztowi – Nasza kolacja gotowa. Przez tę szarpaninę przypiekła się trochę za bardzo z jednej strony, ale to już trudno.
Zaczęła ostrożnie zdejmować kawałki mięsa z prętów i układać je na liściach. Jeden podsunęła Jarethowi, ale ten potrząsnął głową.
- Nie jestem głodny.
- Wiem, stary, czego ci trzeba! – rozpromienił się B.J., i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni swej marynarki płaską flaszkę z zakrętką w kształcie kieliszka. Odkręcił ją i nalał do środka przejrzystego płynu, a potem podał naczyńko Królowi Goblinów – Chlapnij sobie, należy ci się po tych wszystkich przejściach. To oryginalny rosyjski bimber, pędzony przez Gruzinów na pograniczu Czeczenii. Daje kopa, że łeb odpada. No to siup.
Udał, że głowa spada mu z karku i roześmiał się z własnej błazenady. Stuknął otwartą flaszką o napełnioną nakrętkę w dłoni Króla Goblinów, a potem pociągnął z niej solidny łyk. Jareth wypił swój alkohol jednym haustem i zwrócił B.J.'owi nakrętkę.
- Rzeczywiście mocne. Nie wiem, czy oryginalne, ale mogłoby hobgoblina zwalić z nóg.
Sara jadła podane jej kawałki pieczonej kury, zastanawiając się jednocześnie,co właściwie czuje teraz, gdy groźny mag jest tak blisko. Nie mogła rozeznać się we własnych uczuciach. Z jednej strony wciąż była na niego wściekła i nie współczuła mu ani trochę – z drugiej znów odczuła, tylko dużo silniej, ten magnetyzm który kiedyś nieomal ją oczarował. To było niezwykle dziwne. I raczej niepożądane.
Juno skończyła jeść, opłukała ręce w strumieniu i zapaliła papierosa.
- No dobra – powiedziała – Teraz zdejmuj te łachy. Trzeba zająć się twymi ranami.
- Obejdzie się.- burknął Jareth. Siedział, obejmując smukłymi rękami podciągnięte pod brodę kolana i po kociemu mrużył oczy przed światłem płomieni. Starsza pani popatrzyła na niego surowo.
- Słuchaj no, cholerny uparty gnojku, te rany trzeba oczyścić i dobrze o tym wiesz. Nie zgrywaj przede mną twardziela. Ja nie jestem jedną z twych elfic i radzę ci mnie nie wkurzać, jeśli jeszcze kiedykolwiek chcesz zobaczyć swój zafajdany zamek.
Przekręciła dłoń skomplikowanym ruchem i schwyciła spadającą z powietrza skórzaną saszetkę, ozdobioną czerwonym krzyżem. Potem lekko dźgnęła Jaretha wskazującym palcem w pierś.
- Teraz siedź spokojnie, bo jak się ruszysz, dam ci z liścia w to spiczaste ucho, aż wszystkie gwiazdy zobaczysz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz