Zamyślenie

Zamyślenie
----

czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 16: ELLERKON

- Dla kogo on tak śpiewa? - szepnęła, przejęta ciekawością. Psiogłowiec spojrzał na nią.
- Któż to wie – odparł smutno – W jego życiu były setki kobiet, jedna piękniejsza od drugiej. Trudno zgadnąć, o której z nich kingy teraz myśli.
- Gdy nastanie pełnia, nowy król go zabije. Już nigdy nie usłyszymy jak śpiewa – dorzucił drugi, podobny z twarzy do lisa – Na samą myśl o tym chcę się zagrzebać w ziemi i już tam zostać.
- W jego głosie czuć ból.- szepnęła Sara.
- Ellerkon kazał go torturować przez cały dzień. Słyszeliśmy jak krzyczał. Ty nie słyszałaś?
Zadrżała i otuliła się mocniej magiczną peleryną.
- Dopiero co tu przyszłam. Jestem z daleka... z osady ludzi.
- Co ty robić z ludzie? - zaskrzeczała mała goblinka – Oni nudni.
Te pomniejsze gobliny mówiły w uproszczony sposób, większe – szczególnie psiogłowce – zdawały się być inteligentniejsze.
- Jego Wysokość mnie tam wysłał.
- Ahaaa...
- Milczeć i spać! - huknął dowódca strzyg – Jutro czeka was praca. Koniec leniuchowania, niewolnicy. A teraz milczeć. Jak usłyszę choć jedno piśnięcie, gorzko pożałujecie.
Gobliny posłusznie umilkły, zbijając się w ciasną gromadkę dla zachowania ciepła. Sara przywarła do nich, jednak działanie jabłek jeszcze nie minęło i dopiero o świcie zapadła w krótki, niespokojny sen.

Rano obudził ją czyjś zdławiony krzyk. Rozpoznała głos Jaretha i zerwała się natychmiast na równe nogi, roztrącając gobliny. Krzyk powtórzył się, pełen bólu i wściekłości. Sara rzuciła się ku bramie, ale psiogłowa goblinka w szarej sukni przytrzymała ją za rękę.
– Zabiją cię! Królowi i tak nie zdołasz pomóc.
– Chociaż spróbuję!
Zastygła, gdy w bramie zjawiła się jedna ze strzyg w randze oficera.
- Ty, ty i ty – szpon potwora wskazał na Sarę i dwie młode goblinki – Idziecie ze mną.
Dziewczyna zawahała się, ale pojawiła się druga, niższa stopniem strzyga i pchnęła ją brutalnie w stronę zamku.
– Nie opieraj się, kochanie – szepnęła jej trwożnie jedna z goblinek – Bo zrobią ci krzywdę.
Może tak było lepiej. Nie musiała zastanawiać się dłużej, jak potajemnie wejść do zamku, skoro ja tam po prostu zabierano. Sprawdziła dyskretnie zapięcie magicznego płaszcza, na szczęście trzymało dobrze. Póki co była względnie bezpieczna.
W kuchni podrzędna strzyga kazała im wziąć dzbany z winem i kubki. Poszturchiwane i poganiane ostrymi słowami zaczęły roznosić wino pośród oficerów zgromadzonych na wewnętrznym dziedzińcu. To było Sarze na rękę, mogła bowiem nie tylko dodać niepostrzeżenie wywaru z ziół do wina, a także zbliżyć się do więźnia i zobaczyć, co właściwie się dzieje. Lawirując między strzygami dotarła na środek, i omal nie upuściła dzbana.
Jareth stał na środku dziedzińca, półnagi, przykuty spiżowymi kajdanami do wbitego w ziemię słupa. Lewa strona jego szyi była jedną wielką raną, długie pasma jasnych włosów zlepiała krew, a plecy i ramiona pokrywały świeże pręgi. Opodal Ellerkon siedział na ustawionym wysoko rzeźbionym krześle i przyglądał mu się z sadystyczną rozkoszą. Sara zadrżała. „Na żywo” Władca był jeszcze straszniejszy niż w jej śnie. Z trudem opanowała chęć, by rzucić dzban i uciec.
Muskularny mężczyzna w czarnym kaftanie, z zatkniętym za pas biczem, wyjmował właśnie z metalowego koksownika żelazny pręt z drewnianym uchwytem. Podniósł go w górę i pokazał swemu panu.
– A więc, Królu Goblinów? – spytał Ellerkon przyjemnym głosem osoby, która się dobrze bawi – Powiesz mi czy nie?
Jareth uniósł głowę z wysiłkiem i popatrzył na niego bez słowa. Władca Olch uśmiechnął się zimno.
– Ty to naprawdę lubisz cierpieć. Aol, rób swoje.
Czarno ubrany oprawca dotknął końcem pręta boku więźnia. Jareth ponownie krzyknął, szarpiąc się w metalowych okowach, a Sarze serce podeszło do gardła. Oprawca cofnął rękę, a potem przyłożył rozgrzane żelazo trochę wyżej, pod łopatkę.
- Bądźże rozsądny – perswadował spokojnie Ellerkon – Po co ci taki upór? Sam przecież mówisz, że nie kochasz tej śmiertelniczki.
– To... nieważne – wysyczał Jareth przez zaciśnięte zęby – Żadnej dziewczynie na świecie nie życzę aż tak źle, by wydać ją w twoje ręce.
Władca Olch wstał i podszedł do niego wolno. Chwycił swego więźnia za włosy i odchylił jego głowę do tyłu.
– To co było do tej pory, jest drobiazgiem – rzekł – Do wschodu księżyca pozostało bardzo dużo czasu, a ja jestem pomysłowy. Będziesz żebrał o śmierć, zanim skończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz