Zamyślenie

Zamyślenie
----

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 11: TRUDNA ROZMOWA

Tym razem sen był dużo posępniejszy. Stała wysoko na wieży, pod zwieszającym się nisko ciemnym niebem. Nie miała na sobie odzieży. Jak przez mgłę pamiętała, że ktoś ją zdarł, zostawiając na jej skórze krwawe ślady szponów. Rozglądała się w panice, nie mając dokąd uciec. W pewnej chwili tuż przed nią pojawił się Ellerkon i chwycił mocno za obie ręce.
- Jesteś moja, ssssłodka Saro... - zasyczał i rozciągnął usta w przerażającym uśmiechu.- Teraz nasycę się twą niewinnością.... Nic nie smakuje tak jak dziewictwo śmiertelnych....
Oblizał usta, potem przyciągnął dziewczynę do siebie i zaczął muskać jej twarz rozdwojonym jak u węża językiem. Próbowała wyrwać się, zdecydowana skoczyć z wieży i roztrzaskać się na kamieniach u jej stóp, ale nie pozwalał jej na to twardy uścisk kościstych palców. Równie dobrze mogłaby siłować się z czołgiem...
Obudziła się z krzykiem. Przez dobrą chwilę siedziała na łóżku, usiłując uspokoić rozszalałe serce. Na dworze zdążył już zapaść zmrok, umieszczone w rogach pokoju kielichy szklanych kwiatów rozjarzyły się dyskretnym światłem. Wszędzie panowała cisza, przerywana tylko melancholijnym zawodzeniem z daleka. Wsłuchawszy się w nie Sara rozpoznała głos Jaretha, a nawet mogła rozróżnić słowa śpiewanej przez niego piosenki:

Cold fire, you've got everything 
but cold fire
You will be my rest and peace child
I moved up to take a place near you

So tired, it's the sky that makes you feel tired
It's a trick to make you see wide
It can all but break your heart in two

Staying back in your memory
Are the movies in the past
How you moved is all it takes
To sing a song of when I loved
The Prettiest Star


(David Bowie, płyta "Alladin Sane")

Zerwała się z łóżka i owinęła mocniej kąpielowym płaszczem kąpielowym. Nie troszcząc się o włożenie butów zbiegła na dół. Król Goblinów nadal siedział na obrzeżu fontanny, która oświetlała go teraz niczym dyskotekowa kula – tryskający z niej pióropusz wody wyglądał jak miękkie, opalizujące promienie. Jareth uniósł głowę i spojrzał na Sarę, choć zdawało się niemożliwe, by mógł usłyszeć kroki jej bosych stóp na wysypanej miękkim piaskiem alejce.
- Nie przebrałaś się jeszcze? - spytał, marszcząc czoło.
- Nie – dziewczyna przysiadła na marmurowej ławeczce niedaleko fontanny – Jareth, ja muszę z tobą porozmawiać.
- Mów. Mamy czas, pełnia dopiero za trzy dni.
- Otóż... już dwa razy przyśnił mi się Ellerkon. Groził, że mnie zgwałci.
Król Goblinów skrzywił się lekceważąco.
- To byłoby całkiem w jego stylu. Prawdopodobnie zrobi to, jeśli będziesz miała ten kiepski pomysł, by wpaść w jego ręce.
- Nie rozumiesz, ja...
- Co, ty?
- Ja jeszcze nigdy...
Tym razem wyglądał na zaintrygowanego.
- Po co mi to mówisz? Nigdy, no to nigdy, co z tego?
- Pierwszy raz powinien być szczególny.
Przez chwilę trwała cisza, potem Jareth potrząsnął głową i roześmiał się.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet z tą ich obsesją na punkcie dziewictwa i pierwszego razu. Co to ma za znaczenie, ten czy tamten? I tak będzie bolało. Wytłumacz mi to.
- Oj nie będę ci przecież rysować, jak słowami nie rozumiesz!
Rozłożył ręce.
- No to wyduś wreszcie przynajmniej, o co konkretnie ci chodzi, bo ja się tego nie domyślę, jak będziesz tak kołować.
Sara odchrząknęła. Nie chciała, żeby głos jej drżał, trudno jej było jednak zapanować nad pewnymi rzeczami.
- Jeśli może dojść do tego, co mówiłam, to nie chcę, żeby miał to być mój pierwszy raz.
- Nie mam pojęcia, jak chcesz temu zapobiec. Założysz pas cnoty?
- Dawno byś zrozumiał, gdybyś mi co chwila nie przerywał! Chodzi o to, że mam wybór między Ellerkonem a tobą, i z dwojga złego wolę już ciebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz