Zamyślenie

Zamyślenie
----

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 10: REZYDENCJA

Śniło się jej, że stoi na rynku w Goblin City. Miasto było puste, jakby wymarłe i zalane ponurym, ciemnopomarańczowym światłem. Rozglądała się szukając kogokolwiek żywego, jednak było to bezowocne. Błąkając się po mieście trafiła wreszcie na wewnętrzny dziedziniec zamku Króla Goblinów, nie miała pojęcia jak. Szeroko otwarta brama zamknęła się za nią z hukiem. Dopiero wtedy zobaczyła Ellerkona. Przypominał kościstego starca z rysunków w zeszłowiecznych książkach. Był wysoki, otulony płaszczem barwy jesiennych liści, jego sucha, szponiasta dłoń zaciśnięta była drapieżnym ruchem na wysokim kosturze z wykończeniem w kształcie głowy węża. Włosy okalające twarz zapadłą niczym czaszka obciągnięta szarą skórą miały kolor żółknącej trawy. Stał na środku czarnego dziedzińca, a u jego stóp leżał martwy Jareth.
Sara zadrżała, gdy spojrzenie płonących oczu spoczęło na niej. Zapadnięte usta Ellerkona rozciągnęły się powoli w straszliwym uśmiechu.
- Nietknięta... dla mnie – zabrzmiał jego szeleszczący niczym suche liście głos – Młoda i słodka. Nieboszczyk Jareth miał dobry gust... Podejdź tu, moja Saro, nagrodo za moje wysiłki...
Wyciągnął rękę i dziewczyna z niewysłowionym przerażeniem poczuła, że przyciąga ją do siebie. Walczyła ze wszystkich sił, póki sucha twarz i świecące głęboko w oczodołach źrenice nie znalazły się tuż przy niej. Wtedy obudziła się z krzykiem.
- Co się stało? - Król Goblinów przyklęknął obok i chwycił ją za ramiona. Wciąż drżała jak w febrze i nie mogła złapać tchu.
- Nic, nic – szepnęła – Miałam zły sen.
- Jaki?
- Ellerkon wie, gdzie jesteśmy.
- Nie – zaprzeczył stanowczo – Wie, że ty tu jesteś, ale nie potrafi nas zlokalizować. Inaczej już by po nas przyszedł. Chce cię przerazić... i, jak widać, udało mu się, boś strachliwa.
- Odczep się – Sara odepchnęła go ze złością – We śnie człowiek jest bezbronny.
Wzruszył ramionami i wstał.
- No to już nie śpij. Właśnie świta, możemy ruszyć w drogę. W mojej rezydencji nie nawiedzi cię chyba żaden koszmar.
- Mam nadzieję, że będę mogła się tam wykąpać. Cała się lepię.
- Umycie włosów też ci dobrze zrobi. Pozbędziesz się resztek pyłu z Piasków Czasu.
Sara nie znalazła w sobie dość siły, by się kłócić. Sen o Ellerkonie tak nią wstrząsnął, że nie chciała niczego, tylko pozbyć się jego oparów. Obleśny, pełen okrucieństwa głos Władcy Olch nie pozostawiał złudzeń co do tego, jaki los dla niej zaplanował. W tej sytuacji nawet towarzystwo Jaretha zdawało się pożądane, mimo wszystko był lepszy, a już na pewno przystojniejszy.
Wyruszywszy rano, już koło południa dotarli do niewielkiego, zbudowanego w stylu gotyckiego pałacyku domu. Otaczał go ogród, w którym kwitły chyba wszystkie gatunki róż, jakie istnieją na świecie i tryskały małe fontanny z basenów w kształcie muszli. Spomiędzy krzaków wynurzył się uzbrojony w sekator szczupły, niewysoki chłopiec z ciemnymi włosami związanymi w kitkę i spiczastymi uszami. Miał wielkie, szeroko rozstawione, czarne oczy i na pewno nie więcej niż piętnaście lat.
- Elf.- domyśliła się Sara.
- Witam, Wasza Wysokość – powiedział ogrodnik z uśmiechem – Jak miło widzieć was w rezydencji. Jakieś rozkazy?
- Nie, może tylko – Jareth spojrzał na Sarę – przynieś jakieś ubranie dla pani. Najlepiej myśliwskie. Połóż w przedsionku łazienki i możesz iść.
- Ach – wyrwało się dziewczynie – To tu jest normalna łazienka?
- Oczywiście, milady – odpowiedział elf – Znajdzie tam pani wszystko, co konieczne. Wasza Wysokość – zwrócił się ponownie do Króla Goblinów – Czy przysłać kucharkę?
- Nie ma takiej potrzeby. Pani da sobie radę sama. Zrób co ci powiedziałem, idź do domu i niech nikt nam nie przeszkadza.
- Oczywiście. - Ogrodnik złożył ukłon swemu Królowi i zniknął wśród róż. Sara powiodła za nim wzrokiem.
- To twój służący? - spytała.
- Elfy nikomu nie służą – odparł Jareth enigmatycznie – Łazienka jest na piętrze, schody na wprost wejścia. Możesz spokojnie szorować swoje wdzięki, nikt ci nie przeszkodzi.
Usiadł na obrzeżu jednej z fontann, podciągnął lewe kolano wysoko i zapatrzył się na kwiaty, tak jakby zapomniał o swej towarzyszce.
Sara znalazła łazienkę bez trudu i aż westchnęła na jej widok. Przypominała drogocenny klejnot, mieniący się wszystkimi barwami wielościenny kryształ, pośrodku którego pyszniła się wanna w kształcie muszli, wyłożona macicą perłową. Jareth miał słabość do luksusu, w wydaniu ocierającym się o granice kiczu. Dziewczyna nalała do wanny gorącej wody, dodała garść soli o zapachu egzotycznych kwiatów, z ulgą zrzuciła przepocone ubranie i zanurzyła się w pianie. Tego jej było potrzeba. Rozkosznie gorąca woda, zapach soli kąpielowych, cisza wokoło... chętnie przedłużyłaby tę chwilę, gdyby przeżywała ją gdzie indziej. Tutaj jednak nie czuła się całkiem bezpiecznie, poleżawszy więc chwilę wzięła gąbkę, wyszorowała się porządnie, a potem zanurzyła głowę pod wodę i umyła włosy. Wyszedłszy na ciepłą, jakby specjalnie podgrzaną podłogę wytarła się miękkim ręcznikiem i zawinęła w wiszący przy drzwiach płaszcz kąpielowy.
Na korytarzu przed łazienką czekało na nią złożone ubranie – spodnie, długa tunika i kaftan bez rękawów. Do tego para miękkich butów na wysokich podeszwach. Zebrała to wszystko i rozejrzała się za jakimś pokojem, gdzie mogłaby się przebrać. Plaskając mokrymi stopami o parkiet podeszła do najbliższych drzwi. Wiodły do niewielkiej kuchni, gdzie na stole stały owoce i patera z ciastkami. Wzięła sobie dwa pączki i jabłko i schrupała je, szukając sypialni. Znalazła ją niedaleko. Ładny, przytulny pokój, łóżko miało kształt kwiatu o rozchylonych szeroko płatkach, ściany ozdabiały obrazy o dość swobodnej treści. Okna zasłaniały ciemnozielone kotary z ciężkiego pluszu. Sara westchnęła, patrząc na ten przepych i poczuła nagłą chęć, by położyć się na tym łóżku, zarzuconym poduszkami i nakrytym purpurową kołdrą z nieznanego jej materiału. Kąpiel rozgrzała dziewczynę tak bardzo, że zrobiła się senna.
- Tylko na chwilę.- obiecała sobie. Potem położyła się na kołdrze i zamknęła oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz