Zamyślenie

Zamyślenie
----

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 1. FLASHBACK

Sara nie widziała swej macochy od trzech miesięcy. Zdziwiła się, jak bardzo może postarzeć się kobieta w średnim wieku przez zaledwie kilkanaście tygodni - Irene wyglądała jak wiedźma. Jej pierwsze słowa wyjaśniły zresztą wszystko.
- Wybacz, że po ciebie zadzwoniłam o tej porze - powiedziała - Nie wytrzymałabym po prostu kolejnej takiej nocy. Muszę się przespać choć parę godzin.
- A co się stało?
- Toby jest chory. Od tygodnia gorączkuje, szczególnie nocami i jest wtedy bardzo niespokojny. Twój ojciec jest w podróży służbowej, a ja już upadam na nos.
Słowa macochy zaniepokoiły Sarę.
- Co mówił lekarz?
Irene westchnęła.
- Niewiele. Widzisz, niedawno Toby'ego ugryzło jakieś zwierzę. nie wiem jakie, on twierdzi uparcie, ze nic nie pamięta. Dostał szczepionkę przeciw wściekliźnie, pewnie to reakcja poszczepienna. Doktor Owens kazała dać mu aspirynę i nie przejmować się. Łatwo mówić.
Przeciągnęła ręką po czole.
- Posiedzisz przy nim, Saro? On bardzo cię kocha, wiesz....
- Wiem.
Macocha nie musiała jej tego mówić. Toby uwielbiał starszą siostrę i płakał całymi dniami, gdy wyprowadziła się z domu. Spędzała z nim każdy weekend, zabierała do Disneylandu i do kina, ale jemu wciąż było mało.
- Oczywiście że posiedzę przy nim. Idź spać.
- Dziękuję ci, Saro. jesteś aniołem. Nie wiem, co ja bym zrobiła bez ciebie.
Młoda dziewczyna weszła na górę, do pokoju brata, oświetlonego słabiutkim blaskiem "magicznej lampy". W gęstej oliwie wypełniającej wnętrze szklanej bańki wirowały drobiny brokatu, podświetlone od spodu kilkoma diodami. Toby bał się ciemności, więc lampki nigdy nie gaszono.
Rozgorączkowany pięcioletni chłopczyk leżał w łóżeczku, rzucając niespokojnie głową przez sen i mamrocząc coś po cichu. Sara usiadła przy nim i zapatrzyła się na braciszka.Rzeczywiście wyglądał na bardzo chorego, bardziej niż kiedykolwiek w swym krótkim życiu.
- Doktor Owens chyba wie, co mówi- pocieszyła się Sara i poprawiła kołdrę, okrywającą chłopca. Choć starała się, by jej dotyk był maksymalnie delikatny, Toby obudził sie natychmiast.
- Mamo...
- Ćśśś... To ja, Sara.
- Sara - chłopczyk zwrócił ku niej błyszczące gorączką oczy. Przez chwilę oddychał ciężko, potem wysunął spod kołdry rozpaloną rączkę i ścisnął nią dłoń siostry.
- On bardzo cierpi, Saro.
- Kto? - nie zrozumiała. Toby szeptał dalej:
- Jest w rękach swoich wrogów. Pokonali go, ale nie mogą złamać.
To nie są słowa małego dziecka! O czym on mówi?!
- Toby...
- Czuję jego ból... Czasem słyszę jak jęczy. Woła cię. "Saro, Saro..."
- Kto mnie woła?
- Stałaś się jego najgorszym nieszczęściem. Jak mogłaś mu to zrobić?
- Komu? - Sara czuła, że jeszcze chwila, a postrada zmysł. Miała ochotę potrząsnąć chorym dzieckiem, ale byłoby to zbyt absurdalne.- Toby, o kim ty mówisz?
Chłopiec zamknął oczy i przez chwilę oddychał ciężko. Myślała już, że zasnął, ale poruszył ustami. Dopiero po kilku minutach wydobył się z nich szept:
- On znowu cię woła. Saro... Saro...
- KTO?! Na miłość boską, Toby, kto?!
- .... Jareth.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz