Zamyślenie

Zamyślenie
----

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 31: DUSZA

Merlin siedział przy stole, jedząc spóźnione śniadanie, gdy otworzyły się drzwi i wszedł jego przyjaciel. Usiadł naprzeciwko druida i zakrył twarz dłońmi, opierając łokcie o rzeźbiony blat.
– Zrobiłeś, co było trzeba. – odezwał się szorstko Merlin – Weź się teraz w garść i zjedz coś.
– Nie jestem głodny.
– Więc jedynie weź się w garść.
Jareth opuścił ręce. Jego twarz wciąż była przerażająco blada, rysy wyostrzone, jak u kogoś ciężko chorego.
– Zostawiłem ją w starym domu na poboczu. – powiedział ochrypłym głosem – Wybiłem okno i zrujnowałem pokój. Podarłem na niej ubranie, potem zadzwoniłem na policję i podałem lokalizację. Nikt nie powinien nic podejrzewać.
– Jeśli zacznie bredzić o goblinach i Podziemiu, może być kłopot.
– Nie zacznie. Gdy odzyska przytomność, nie będzie nic pamiętać. Ani Labiryntu, ani nawet... mnie.
Merlin opuścił rękę z niedojedzonym kawałkiem chleba i popatrzył uważnie na Jaretha.
- Toby się nie wygada?
- Na pewno nie. To mądre dziecko.
– Dobrze zrobiłeś. To chyba pierwszy niesamolubny uczynek w twoim życiu, jakkolwiek długo ono trwa.
Król Goblinów pokręcił wolno głową.
– Dlaczego to tak boli? – szepnął – Tak strasznie boli.
Dotknął dłonią piersi, jak wtedy gdy pulsowała tam złota igła, wbita w jego serce przez zdradzieckiego karła. Druid nalał sobie wina.
– Dla was, Fae, miłość i seks to tylko gra, niczym wasze tańce w blasku księżyca.- powiedział - Cieszy was, tak jak dziecko cieszy zrywanie kwiatów i zbieranie muszelek na plaży. Tacy jesteście, życie, a nawet śmierć, jest dla was zabawą. Kochacie śpiew, taniec i wszystko, co piękne, a śmiertelnikom dokuczacie, bo was to bawi. Tobie zamarzyło się coś więcej. Zachciało ci się posmakować słodyczy zarezerwowanej dla śmiertelników, będącej rekompensatą za ich krótkie, pełne cierpienia życie. Pewnego dnia bogom zrobiło się wstyd, że ludziom przypadł w udziale tylko ból i na osłodę dali im radość niedostępną innym istotom, niewysłowione szczęście łączące dwie dusze i rozkosz przepajającą każdą cząstkę ich ciał, kiedy... Byłeś o to zwyczajnie zazdrosny. Obserwowałeś ich, podglądałeś bezwstydnie kochające się pary za pośrednictwem swych kryształów i w końcu postanowiłeś zdobyć to dla siebie. A że Fae zawsze spełniają swe kaprysy, to po wielu latach, może nawet wielu setkach lat poszukiwań i eksperymentów zrozumiałeś, że aby naprawdę poczuć to, co śmiertelnicy, musisz znaleźć najpierw prawdziwą miłość. No i znalazłeś na swe nieszczęście. Musiałeś co prawda pić jej krew, żeby czuć to, co ona i poznać prawdziwą rozkosz zmysłowego spełnienia, ale udało ci się. Wychyliłeś do dna kielich przeznaczony wyłącznie dla ludzi, upajając się jego słodyczą i nie spodziewałeś się nawet, że będzie to miało to swoją cenę. Że pewnego dnia będziesz też musiał skosztować goryczy śmiertelników.
Jareth słuchał go, nie próbując zaprzeczać ani o nic pytać. Od dłuższego czasu czuł wilgoć na policzkach i miał wrażenie, że widzi coraz gorzej. Merlin obserwował go z chłodnym współczuciem. Znali się od piętnastego wieku, a jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie: załamanego i co gorsza zrezygnowanego.
– Jeśli cię to pocieszy – podjął po chwili – to coś jednak na tym zyskałeś. Jako pierwszy Fae w historii świata zaznałeś prawdziwej, ludzkiej, wzajemnej miłości, a jest ona omalże największą siłą sprawczą, która istnieje.
Król Goblinów otarł policzek i ze zdumieniem obejrzał mokrą dłoń.
– Co mi jest? – szepnął.
– Płaczesz. – wyjaśnił mu beznamiętnie Merlin - Nie wiem, gratulować ci czy współczuć, bo to oznacza, że zbliżyłeś się do ludzi bardziej niż jakikolwiek Fae.
Podał mu przez stół napełniony puchar.
– Napij się wina. Dobrze ci zrobi, jest mocne. To „Elfickie srebrzyste”.
Jareth nie zareagował. Patrzył na druida tak, jakby go nie widział, jego dwubarwne oczy były teraz matowe i bez blasku.
– Czy moje serce przestanie boleć? – spytał po dłuższej chwili. Merlin potrząsnął głową.
– Na razie nie. Ale nauczysz się z tym żyć. I kiedyś, może nawet już niedługo, spostrzeżesz że słońce nadal jest słońcem, wiosna pachnie kwiatami, a piękne kobiety mają gorące ciała. Nie będzie to zdrada wobec Sary, a jedynie powrót do życia. Póki co, pozwól sobie na żałobę. Płacz, skoro się nauczyłeś, to przyniesie ci ulgę. Krzycz, jeśli musisz. Szybciej wyrzucisz z siebie stres. Możesz się też upić, aż padniesz nieprzytomny. Jutro będziesz miał ciężkiego kaca, a kiedy wymiotuje się cały dzień, naprawdę nie da się myśleć o złamanym sercu. Jednak cokolwiek zrobisz, pamiętaj, że postąpiłeś słusznie.

Niełatwo byłoby powiedzieć, czy słowa Merlina przyniosły Jarethowi jakąś ulgę. W każdym razie okazały się prawdziwe. Po wielu tygodniach cierpienia ból zelżał na tyle, że Król Goblinów mógł ponownie zająć się sprawami swego królestwa. Znów wieczorami rozbrzmiewał z północnej wieży jego śpiew, któremu wtórował dźwięk niewidzialnych instrumentów, tak jakby nic się nie zmieniło. Tyle tylko, że w złocistym głosie Jaretha pojawiła się ledwie dostrzegalna nuta łagodnego smutku, której wcześniej nie było i została już na zawsze.
Ale gobliny i tak były zbyt głupiutkie, żeby to zauważyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz